niedziela, 19 maja 2013

Pluszowa zebra, Voilà

w końcu powstała. zebra pluszowa w skaju i ćwiekach.
podszewka to recykling: zwykły t-shirt z kieszonką i magnesem.
uszy proste, w zamierzeniu szelka dopinana na karabińczykach.
pojemność ogromna. lekka i wytrzymała.

zebra zajmuje dumne miejsce w sklepie. wyceniona na 50 zł kusi niejedno oko.

zebra made by fri-o

Voilà





























niedziela, 12 maja 2013

Ścieg cytrynowy :)

W szufladzie mojego biurka czekają dwa wykrojone już projekty torebek z eco-skóry. dla zachęty powiem, że części składowe to również pluszowa zebra i ćwieki. Czekają już kilka dni.  Bo ja jak zwykle nie mam dla nich czasu. Jednkaże ich dni są policzone, bo na mojej sklepowej półce nieco się miejsca zrobiło, więc przydałoby się coś na publiczny widok wystawić. 

Szczerze przyznaję, że zainteresowanie moimi torebkami jest duże. Owszem, do momentu kiedy klientki poznają cenę poszczególnej sztuki. Czy 40 zł to aż taka wielka kasa? Miny tych kobiet są niedopowtórzenia: od wybałuszonych oczu, przez niedowierzanie aż do całkowitej zmiany zdania. Na ich grymasy nie mam ciętej riposty, bo zbyt mnie to dotyka. Już się tym nie dręczę, bo w końcu Jawor to małe miasteczko, zapyziałe dość i mieszkańcy nie doceniają spraw czy rzeczy, które ja czy inny rękodzielnik uważa za słuszne. Ceny torebek, mimo że bardzo zaniżone, zostają bez zmian. 

Tak naprawdę przez miesiąc pracy w SH poznałam pełno fajnych babek, które mają gust, lubią oryginalne rzeczy lub same coś tworzą. Ale ciągle jeszcze trafiaja się kobiety, które nie pasują w ten schemat. Stają na środku, bez żadnego dzień dobry, nie chcą mojej pomocy, i tylko wychodząc mówią z pogardą, że to lumpex. Mam czasami ochotę podstawić takiej nogę. 

Poznałam pewną dziewczynę. Odnalzałyśmy się na blogach.
 http://jedit-kolory.blogspot.com/
Rachel toworzy niezwykle piękne kartki, aż dech mi zapiera. Jak wspomnę moje pierwsze kroki przy scrapbookingu, to śmiać mi się chce. Ona to pełna profeska, pasja i fantazja, a ja to szkolne wycinanki, tępe nożyczki i klej wszechobecny. Miło tak cofnąć się w czasie, zobaczyć siebie w twórczym szale. Ach, może to i dobrze, że ten scrapbooking mi się nie składał, bo bym mogła maszyny do szycia nigdy nie poznać :P

Rachel pokazała mi inny niż szyciowy świat. Kolorowy i pełen radości. Widzę teraz, ile pracy trzeba włożyć w moje i jej hobby. Jedna i druga praca wymaga niezwykłej wyobraźni. Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich ludzi, którzy w dłoniach swoich umieją takie mniejsze i większe cudeńka stworzyć. 


niedziela, 5 maja 2013

Wiosna już dorosła...

dziś jest tylko...


A kiedy wiosna zagląda do okien, to aż żyć się chce. Żyć i szyć. 

Jeden dłuższy wolny wieczór i popełniłam lekką, malinowo wyściełaną torebeczkę. Moja ulubiona tkanina zasłonowa zyskała kolejną odsłonę w postaci niewielkiej torebki z "baskinką", tudzież poprostu falbanką. Spokojna forma torebki celowo została przełamana ową  falbaną i atłasową podszewką z ogromną kieszonką. Rączki wzmocnione taśmą i ozdobione dekoracyjnym ściegiem w kolorze fioletowym. Tak, fiolet to jeden z moich ulubionych ostatnio kolorków. 

Torba podszyta ociepliną, przez co sama się układa, nie opada pod ciężarem falbanki. Pomieści format a4, lecz może się nie domknąć (magnes). 

Proszę bardzo, oto wiosna w pełnym rozkwicie :))








piątek, 3 maja 2013

Jak leci?

Nigdy bym nie pomyślała, że praca w sh to praca moich marzeń. No, może nie jest to koniec moich możliwości, ale na tą chwilę czuję się absolutnie spełniona. 
Cały lumpeks to dwie alejki ciuchów i dodatków. A skarbów w nim całe mnóstwo. Od magicznych szmatek vintage po luksusowe egzemplarze z butików.
Wynalazłam tam niejeden rarytasik, choć największym z nich jest oryginalna torebka marki DAVID JONES, na którą to markę mam nieuleczalne zauroczenie. To już drugi Jones w mojej szafie. 
Sklepik pełen jest niespodzianek, co dzień znajduję atrakcyjne fatałaszki. Moja garderoba ulega znacznej transformacji. Pojawiły się w niej: włoska sukienka, letnie bawełniane tuniki czy  kardigan ze wstawką na szydełku. CUDA!!!!! Tak, cuda się trafiają!!!



   





















Praca w sh to mnóstwo czasu wolnego, choć na nudę w sklepie nie narzekam. Czasem sama nie wiem, jak sie nazywam, tak jestem zarobiona. Ale praca jest lekka i przyjemna, klientki przychodzą na pogawędki, znajomi na kawę, radio gra i interes się kręci. W domu mam czas na szycie. Choć lenistwo ostatnio mnie wzięło w kleszcze, coś tam staram sie produkować. Dostałam od moich przełożonych niesamowitą okazję: możliwość wystawiania własnych uszytków w ich lokalu. Stąd powstała półeczka, na której prezentują się moje torebki. Każda z nich posiada metkę z logo i adresem bloga, przez co odszukanie twórcy torebek staje się proste. W trakcie realizacji jest plakat reklamujący ów blog. 


Jedną z ostanich dokończonych torebek, jest wystawiony w sklepie gobelinowy kuferek. W założeniu miała być to produkcja w stylu vintage, co jak myślę, udało się dokonać. Kuferek jest bardzo pojemny i miękki. Dno usztywnia kawałeczek plastiku. Pasek jest ze skaju, ze złotymi ramkami i karabińczykami. Podszewka wykonana z kremowej, wzorzystej tkaniny nie posiada żadnej kieszonki. Jedynie na przodzie torebki naszyta jest otwarta kieszonka, ozdobiona kokardką. Zamek błyskawiczny dopełnia całość. 

Oto kuferek w stylu vintage w całej okazałości.